sobota, 14 sierpnia 2010

E. Bryll „Z Lenartowicza”

Jedz, dziecko, kaszę. Zostaniesz Mazurem
Mazur jest bitny. Cóż, że trochę ślepy
od urodzenia. W tej krainie rzepy
i polityków, których byle burek
prześcignąć umie.

W powietrzu tak suchym,
że wciąż nam piorun trzaska – lepiej by i głuchy
rodził się Mazur. Potrzebny jest światu
aż po mózg pełen hreczki. I bez dylematów.

O, w Europie jak w kupieckim składzie wszystko w proporcji. Do grama zmierzona
- dla jednych kasza, ambrozyji łaska
dla drugich.

Chociaż to sobie uradzi,
chociaż się Mazur zaprze, wedrze do salona, czeka na niego zydel Chryzostoma Paska.
***

Ta wierność dla Mazowsza — bo bieda, bo owies
i żytko ledwo sypie. Śpiewanki o sośnie,
co na nic poskręcana, ale przecie rośnie
nad mogiłkami. Dalej skórę łupisz
z wierzbiny gorzkiej — i nic nie naruszy
dumy chędogiej jak trele pastuszych
fujar...

Więc zawsze trzeba odór trupi
nieść w gębach, zawsze i przed szkodą głupi
a i po — bywać. Jak to bywamy w salonach
światowych — trochę zasmuceni z tego,
że wiatry ciągną u nas, że szczepu winnego
nie sposób sadzić...
Ze nam wciąż ojczyzna
i jałowizna do rymu złożona...