Króla Augusta nie wsławił miecz
Ni wielkich czynów blaski,
Ale Warszawie dał piękną rzecz:
Uroczy Ogród Saski.
Tam śnił się młodym miłości sen,
Tam rój dziecięcy hasa,
Więc, gdy wspomnimy na ogród ten,
Nie przeklinajmy Sasa.
Patrzył się taki zgrzybiały dziad
W ognistozłote słońce,
Wspominał werbel rycerskich lat,
Trąbki tryumfem grzmiące.
A z boku czyhał młodziutki żak
Z oczyma płomiennymi,
By z duszą starca wzlatać, jak ptak,
Za orły cesarskimi.
Trawnik w rumiankach plącze się w mgle
I palantowa meta;
W południe mamy zjawiały się
Z ciastkami od Eszteta.
Mażą się bąki, ślą zapach bzy,
Z słońca się ukrop toczy,
Strażak się puszył, a za nim szły
Nianiek i mamek oczy.
A kiedy zapadł wiosenny zmierzch,
Wonny, perlisty rosą,
Zda się, nad starych kasztanów wierzch
Dawne się lata niosą.
Dam rokokowych rozbrzmiewa śmiech
Na złotym piasku alej
I brzmi kaskada dalekich ech:
„Kochaj mnie, pieść i szalej!"