Muzykalność – to zaleta,
Z której gród nasz wszędzie znany.
Każde piętro w każdym domu
Ma najmniej trzy… fortepiany.
Tu gra ciocia – tam gra synek,
Tu ktoś syczy gamę całą,
Tutaj panna tak drze gardło,
Jakby w… krzyżu ją bolało.
Na poddaszu na puzonie
Pan z orkiestry się doucza,
Obok skrzypek na swej wioli
Właściwego szuka klucza.
W suterenie na harmonii
Wirtuoza słychać stróża
I na koniec basem mruczy
Katarynka śród podwórza.
Lecz to razem wszystko wzięte
Pięknie dźwięczy zwłaszcza z dali,
Jakby komuś żyły pruli
Lub ze skóry obdzierali.
Muzykalność – rzecz intratna,
Na nią każdy dziś poleci,
Każda panna grać się uczy,
Bo „cudowne” chce mieć… dzieci!
I dzieciaków tych cudownych
Mamy tyle już w tej chwili,
Żeśmy nimi z powodzeniem
Kulę ziemską obdzielili…
Więc niemowlę, co ma tydzień,
Już o przyszłość się nie troska,
Gra już bowiem jak Sonnenfeld
Albo śpiewa jak Manowska!
Że jest szczery nasz „Przewodnik”,
Że Warszawa nie jest rajem –
To, turysto, jest dowodem,
Że ci szczerą radę dajem:
Gdy przyjeżdżasz z zagranicy,
A gdyś tylko pan bogaty,
Na rogatce zaraz w uszy
Po dwa funty nakładź waty!
A gdyś biedny – to już trudno –
Naszym zdaniem jednak szczerem,
Żebyś biedne swoje uszy
Zatkał starym choć… Kurierem!