Dwie olszyny,
Dwie łoziny,
Między nimi steczka.
Dwie topole,
Dalej pole,
Gaik, łąka, rzeczka.
Za rozlewem
Żabim śpiewem
Zanoszą się stawy.
O wieczerzy
Młyn coś gderze,
Pachną wilgne trawy.
Nie górzysty,
Nie lesisty
Polny kraj nizinny,
Jednostajny
I zwyczajny,
A coraz to inny.