Jeszcze trzymałem niańkę za kieckę,
Kiedy już byłem warszawskim dzieckiem.
Tu przeżywałem okres sztubacki,
Tu z dziewczętami miewałem schadzki,
Tu rymowałem pierwsze wyrazy,
Tu się żeniłem pierwsze trzy razy,
Tutaj przeżyłem bomby niemieckie -
Jestem - jak rzekłem - warszawskim dzieckiem.
Znam i pamiętam wszystkie zaułki,
Kocham ulice jak przyjaciółki,
Znam domy nowe i nowe bloki,
Które dachami prują obłoki,
Wisłę i mosty, i bruk warszawski,
Miasta mojego cienie i blaski.
Są różne piękne, wielkie stolice,
A ja Warszawą tylko się szczycę,
Tu mi jest dobrze, tu mi radośnie,
Gdy ona rośnie - serce mi rośnie,
I sam do siebie nieraz się śmieję,
Ze tak spełniła nasze nadzieje,
Że tak młodnieje i tak pięknieje.
Przed siedmiu laty myśl ta powstała,
Szła za nią ludzka wola wytrwała,
Trud bohaterski, twardy i znojny,
By z dna zagłady, by z grobu wojny
Dźwignąć Warszawę - nie tę sprzed września,
Lecz tę, o jakiej marzyć nikt nie śmiał.
I tak ją właśnie odbudowano:
Sercu najbliższą, umiłowaną.
Kiedy więc błądzę wśród ulic rojnych,
Wiem, że nie chcemy, nie chcemy wojny!
To nasza wspólna i ludzka sprawa -
Tak jak Warszawa. Nasza Warszawa!
Są burzyciele, którzy by po nią
Pragnęli sięgnąć zbrodniczą dłonią -
Musimy walczyć na każdym kroku
O nasze miasto. Walczyć o pokój!
Stara to prawda, lecz w niej się mieści
Tyle prawdziwej i żywej treści,
Tyle nadziei, tyle pragnienia,
Że słowo ?Pokój" dla nas się zmienia
W słowo ?Warszawa"! Z niego wyrasta
Przyszłość i szczęście naszego miasta.
Pokój - to nowe wielkie budowle,
To uśmiechnięte w wózku niemowlę,
Metro warszawskie. Zamek warszawski
I łabędź biały w Ogrodzie Saskim,
Nowe szpitale, kwiaty w Łazienkach,
Mądrość uczonych i ta piosenka,
Którą od rana słyszy się zewsząd,
I gwar przedszkoli, i śmiechy dziewcząt,
Jasne świetlice, ulice szersze,
Dworce i sklepy, rzeźby i wiersze,
Port na Żeraniu, Koło i Młynów,
Lasy rusztowań, lasy kominów
I dom przy domu, i blok przy bloku.
To jest Warszawa. I to jest pokój!