wtorek, 27 lipca 2010

M. Romanowski „Rabin 1862”

Siadł rabin w smutku, pyta ksiąg mądrości,
Jakimi słowy cieszyć lud strapiony?
W łono mu co dnia, jak w urnę żałości,
Zlewają swoje łzy i krew miliony...
Ach! i nie budzi Pan mścicielów z kości,
Polsce cierniowej nie zmienia korony!
Wstał i na miasto poglądając łzawo:
„O Jeruzalem! - jęknął – o Warszawo!”

A wtem posłowie doń z niemieckiej ziemi
Wchodzą i głoszą bratnie pozdrowienie:
„Rabinie! - rzekną – tu Hiobowemi
Łzami ty płaczesz na krew i zniszczenie;
Tu wróg mieczami grozi ci ostremi,
Sławę zaciera i roztrąca mienie -
Pójdź do nas! porzuć synagogi krwawe,
My damyć mienie i spokój, i sławę.”

Słucha ich rabin i rzecze: „Posłowie,
Na sądzie Pana przeniewiercom biada!
Jam się tu zrodził; tu, służąc Jehowie,
Zginę, gdy zginie braci mych gromada.”
„Rabinie! - poseł niemiecki odpowie -
Nie miotaj darów, któreć kraj nasz składa;
Zważ: przyjaciółmi nam królowie świetni,
A przy tej Polsce kto stoi?”
- „Szlachetni.”