Cóż to przyszło ci do głowy?
Cały Łowicz kolorowy,
Białe włosy małych dzieci
I jabłoni biały pąk.
Raźny powiew z tamtej strony,
Baby niosą feretrony.
Cóż to w oczach twoich świeci?
Książka leci z drżących rąk.
Nie gardenie ani lilie,
Nie Italie nie Brazylie,
Tylko jaskry, tylko mlecze
Wśród zielonych trawy smug.
Chcemy, chcemy utrudzeni,
Tamtych kwiatów i zieleni,
I tej drogi, co się wlecze
Pod ubogiej chaty próg
Jak patrzyło kiedyś dziecko
Na wieś biedną, mazowiecką,
Na zorane kartofliska,
Na wiślany biały piach,
Spod znużonej mej powieki
Widzę ciebie widzę z bliska
W każdej myśli, wszystkich snach.