Warszawa…
Srebrna Wisły wstęga,
Mazurskich piasków zagon płowy…
A tam, by jakaś stara księga,
By jakiś herbarz narodowy,
W którym spisane: ból i sława,
Oprawne w kamień – to Warszawa!
Na pierwszej karcie księgi starej
Starego Miasta raptularze:
Królewski posąg, wieża Fary,
Latosich murów zrąb przy Farze,
Dalej mieszczańskich domków szereg,
Z dachami, nakształt furażerek,
Jak żołnierz z bronią u ramienia,
Stoją ku rzece obrócone…
Nad nizkim progiem wnęk z kamienia,
Na wnęku daty wyżłobione:
Anno domini…
Czytaj duszą,
Nim czas i ludzie je pokruszą!
Jesienny ranek w mgieł robronie
Płynie, jak gdyby w dymach prochów –
A tam na drugiej rzeki stronie,
Za wody wstęgą: Praga, Grochów!
Wspomnienia… Leci obłok mgławy
Do starej księgi! do Warszawy!
Nad Starem Miastem w świt zamglony,
Jakieś latosie echa gwarzą…
Ku Farze naród rozmodlony
Idzie z natchnioną dziwnie twarzą,
Chorągwie wieją! lud się tłoczy…
Niejedne łzą zachodzą oczy!
Wspomnienia… echa… mgły jesieni…
Minionych wiosen złudo blada!
Księgo! Na karty twe z kamieni
Z powiewem wichru liść opada
Zwiędły, piekącą dolą zżarty…
Weź go, o księgo! na swe karty!